Do dziś istnieją wśród botaników i antropologów spory o to czym tak naprawdę była Soma, lub zaratursiańska Haoma, czyli prastara roślina z okresu wedyjskiego, opisana jako napój bogów, eliksir życia. Jej działanie wiązane było z nieśmiertelnością stanem czystej świadomości. Innymi słowy była to roślina bezpośrednio łącząca człowieka z Bogiem.
Istnieją silne przesłanki ku temu, że eliksirem dającym nieśmiertelność, umożliwiającym wyłączenie ziemskiego rozumienia i tym samym połączenia z wyższym, boskim perceptem, miał być muchomor czerwony –Amanita muscaria. Choć wielu badaczy na pewno zaprzeczy tej tezie i wysnuje swoje propozycje odnośnie tego, czym Soma była, to biorąc pod uwagę wszystkie fakty – muscaria spełnia najwięcej kryteriów stawianych przed tą świętą, wedyjską rośliną.
Przede wszystkim w jej opisach możemy natknąć się na takie charakterystyczne frazy, jak: ceremonialne picie moczu, była również identyfikowana z bogiem wojny Indrą i przyjmowana przed walką oraz wzmagała czujność i uwagę. Te wszystkie cechy pasują do muchomora, szczególnie fragment o piciu moczu, bowiem aktywny składnik muscymol, występujący tylko w muchomorze, przechodzi przez organizm w formie bezstratnej, dzięki czemu mógł być wydalony z moczem i przyjęty ponownie. Najprawdopodobniej owy spór szybko nie zostanie rozwiązany, a nam zostaje próba naukowego zbadania każdej propozycji w temacie sakralnej Somy, w końcu botanicy i mykolodzy interesują się wszystkim co dotyczy ich dziedziny nauki.
Pierwotnych źródeł użycia muchomora szukać należy na Syberii oraz terenach sąsiadujących, w tym w Europie. Znalezienie prehistorycznych źródeł szamanizmu syberyjskiego nie jest łatwe, gdyż wymaga przedarcia się przez bariery językowe, a także techniczne możliwości datowania syberyjskich naskalnych petroglifów, bowiem w tej chwili nie da się ich jednoznacznie wydatować na paleolit. Aczkolwiek zaprzęgając czystą logikę można stwierdzić, że właściwości muchomora mogły zostać poznane u schyłku okresu glacjalnego kiedy cofająca się pokrywa lodowca odsłoniła równiny Syberii. Pierwsze raporty o intoksykacji muchomorem pochodzą z 1658 roku, w którym polski zesłaniec Adam Kamieński-Dłużyk wspomniał o pijanych od muchomora mieszkańcach zachodniej Syberii. Potem można było natknąć się na wiele wzmianek o czerwonym grzybie, ale niestety były to opisy zawężone z racji zanikających już tradycji plemiennego spożywania muchomora wśród prastarych ludów. Postępująca kolonizacja sowiecka w znaczącym stopniu przyczyniła się do zatarcia tej niezwykłej i ważnej tradycji. Z tego co wiemy można jednak wyodrębnić wiele ciekawych faktów i odtworzyć mechanizm rytuałów w celu ich dokładniejszego zbadania.
Zatem rytualna aplikacja Amanita muscaria różniła się w zależności od plemiennych zwyczajów. U niektórych świętego grzyba mogli spożywać wszyscy mężczyźni, a u innych tylko szamani. Kobiety do rytuału dopuszczane były sporadycznie albo wcale, chyba że to kobieta była szamanką, co zdarzało się raczej rzadko. Przy rozwiniętej metodologii używania muchomora szybko wyklarowały się pewne żelazne, szamańskie zasady, które przyszły w wizjach lub w wyniku uważnych obserwacji działania enteogenu. Jego siła była bowiem olbrzymia i nie sposób było o niej zapomnieć, ale o tym później. Szamani w muchomorze widzieli samego Boga. Uważali, że Bóg przejawia się w świecie fizycznym właśnie pod postacią muscarii, a barwne i transcendentalne wizje często ich w tym stwierdzeniu umacniały.
Muchomorów używano więc wielofazowo, jak na boski środek przystało. Możliwe było za jego pomocą wejście w czysty, bezosobowy stan świadomości, pogłębienie kontaktu z Matką Ziemią, a także wzmocnienie swoich sił witalnych, również leczenie siebie i innych, zaglądanie w przyszłość lub przeszłość, czy podróżowanie w innych częstotliwościach wymiarowych, a co za tym idzie kontakty z duchami natury, przodkami lub istotami pozaziemskimi.
gromada: podstawczaki, klasa: pieczarniaki, rząd: pieczarkowce
Muchomor czerwony, pospolity posiada kapelusz krwiście czerwony, purpurowy lub purpurowopomarańczowy z białymi prążkami na powierzchni. Na brzegu jest delikatnie prążkowany, początkowo półkulisty, następnie parasolowato rozpostarty, o lepkiej, mięsistej powierzchni, cieńszy ku brzegowi. Zwykle spotyka się kapelusze o średnicy 8-15 cm, choć mogą czasem zdarzyć się kolosy dochodzące do ponad 20 cm. Trzon ma biały o żółtawym odcieniu, wewnątrz gąbczasty, a później pusty, bez pochwy, jedynie wałkowate zgrubienia spękane poprzecznie otaczają jego nasadę, Pierścień szeroki, gruby, delikatnie podłużnie prążkowany, zdarza się o żółtawym odcieniu. Blaszki ma białe, czasem żółtawe, wolne, choć zbliżone do trzonka, grube o ostrzu bardzo delikatnie ząbkowanym.
Miąższ biały, pod skórą kapelusza żółtawy. Niektórzy mylą go z muchomorem czerwonawym (Amanita rubescens), ale pomyłka nie poskutkuje jakimiś tragicznymi konsekwencjami, gdyż gatunek ten jest jadalny – smak początkowo ma słodki, a później drażniący. Amanita muscaria występuje przeważnie pod brzozami i modrzewiami, z którymi tworzy mikoryzę (symbiozę), a także w lasach szpilkowych od lipca do listopada.
Nazwa grzyba wzięła się od jego zastosowania jako trutka na muchy. W tym celu używany był z mlekiem, wówczas zwabiał do siebie muchy, a te po kontakcie z grzybem padały sparaliżowane. Jednak już sama wnikliwa obserwacja owadów mogła doprowadzić do wniosków o ciekawych właściwościach muchomora czerwonego, gdyż muchy zazwyczaj nie ginęły, jedynie leżały do kilku dni sparaliżowane, a później jeśli nikt ich nie ruszał, wracały do życia i odlatywały.
Amanita muscaria rośnie na północnych i umiarkowanych strefach obu półkul. Gatunek euro-azjatycki ma ładniejszy (bardziej krwisty) kapelusz niż jego odmiana północno-amerykańska, której kapelusz jest jaśniejszy (od kremowo do pomarańczowo-żółtej barwy). Obie odmiany różnią się również koncentracją czynnych składników. Muchomor rosnący w Ameryce Północnej wykazuje słabsze działanie halucynogenne.
Zesłane przez Boga
Muchomory przez szamanów spożywane były nawet na surowo, gdyż ich zażyłość ze świętymi grzybami była tak duża, że toksyczny składnik zwyczajnie im nie szkodził. Najczęściej jednak używano surowca wysuszonego na słońcu lub nad ogniskiem. Zbiór również rządził się specyficznymi prawami i odbywał się z reguły w lipcu i sierpniu, wtedy według wierzeń koncentracja składników czynnych była najbardziej odpowiednia. Jednym z takich praw lub raczej zasad zbioru było przekonanie, że muchomory najlepiej zbierać zawsze z tego samego miejsca i spożywać je w miejscu gdzie zostały zebrane. Metod suszenia było kilka. Niekiedy okazy rozwieszano na sznurkach, a inne umieszczano na ziemi do samoistnego wyschnięcia (ponoć w tym przypadku nabierały szczególnej mocy) oraz suszono nad ogniskiem. Wysoka temperatura miała przetransformować niestały i szkodliwy kwas ibotenowy w pożądany składnik psychoaktywny.
Konsumpcja muchomora także rozgałęzia się na kilka rodzajów i różni się w zależności od tradycji plemiennej. Przeciętną dawką były trzy kapelusze – jeden duży i dwa mniejsze, ale często ilość ta wzrastała kilkukrotnie jeśli ceremonia była ukierunkowana na konkretny cel. W dzisiejszych czasach amatorzy mocnych, psychodelicznych wrażeń zbierają muchomory i suszą zazwyczaj w piekarniku w temperaturze 90 stopni przez kilka godzin. Osobiście jako tradycjonalista polecałbym rytualną metodę, to znaczy po zebraniu grzyba oberwać od nich trzonki, rozpalić w środku lasu ognisko i wysuszyć nasze okazy. W tym celu z okolicznych gałęzi możemy zrobić prowizoryczne półeczki, na które w odpowiedniej odległości od ogniska kładziemy kapelusze i radujemy oko. Taka preparacja jest bowiem fascynującym przeżyciem, przynajmniej dla mnie. Nawet kiedy nie mam zamiaru spożyć muchomora sam fakt, że uczestniczę w czymś na wzór plemiennego rytu, daje satysfakcję i dreszczyk emocji.
Początkowo uważano, że głównym komponentem chemicznym odpowiedzialnym za specyficzne działanie muchomora jest muskaryna, ale później okazało się, że występuje ona w zbyt małych ilościach (0,0002-0,0003%), aby wywołać jakiś efekt. Zatem szukano dalej i w końcu odkryto, że boską molekułą jest muscymol – efekt dekarboksylacji kwasu ibotenowego. To właśnie kw. ibotenowy jest toksyczny i może wywołać zatrucie pokarmowe, któremu towarzyszy biegunka, wymioty, dreszcze, czy bóle brzucha. Jego zawartość szacuje się na 0,03-1% w świeżej masie grzyba. Jest jednak nietrwały i pod wpływem wysokiej temperatury przechodzi w panterynę (muscymol). Dlatego staranne wysuszenie grzyba powinno znacznie zredukować ryzyko nieprzyjemnych objawów. Oprócz wyżej wymienionych w śladowych ilościach w muchomorze występuje pochodna izoksazolu – muskazon.
Warto wspomnieć, że chemiczny potencjał, a co za tym idzie efekty cielesne i psychiczne muchomora mogą znacznie różnić się w zależności od czasu, miejsca zbioru i odmian. Ponadto organizm każdego człowieka będzie reagował indywidualnie na aktywne składniki zawarte w muscarii i działanie grzyba może być skrajnie różne w zależności od psychologicznego indywidualizmu.
Jeśli chodzi o dawkowanie muchomora, to sprawa przedstawia się następująco: wszystkie partie muchomora wywierają działanie, ale używamy tylko kapeluszy. Niektórzy nawet palą skórkę lub dobrze wysuszone kapelusze, wówczas efekt jest o wiele słabszy. Spalenie w fajce jednego małego kapelusza wywołuje lekki błogostan i relaks. Przy tym sposobie przyjęcia surowca zalecane jest wymieszanie skórki z małą ilością konopii indyjskich, dzięki czemu uzyskamy niezwykle ciekawą pod kątem działania etnobotaniczną mieszankę. Najbardziej wyraźne działanie pojawia się przy oralnym przyjęciu surowca. Podany schemat dawek dotyczy dobrze wysuszonych kapeluszy.
Efekty po oralnym przyjęciu Amanita muscaria: lekki– 1-5g (1 średni kapelusz), średni – 5-10g (1-3 średnie kapelusze), mocny – 10-30g (2-6 średnich kapeluszy). Efekty zaczynają być odczuwalne w przeciągu 30-120 minut od przyjęcia. Całkowity czasowy zakres działania muchomora oscyluje w granicach 5-10 godzin, choć zależy to od dawki. Przyjęcie świeżego niewysuszonego surowca nasili efekty cielesne i drastycznie zwiększy ryzyko zatrucia pokarmowego. Wiele zależy też od indywidualnych możliwości organizmu do dekarboksylacji kwasu ibotenowego w muscymol. Przyjęty oralnie kwas ibotenowy aktywny jest w ilości 50-100 mg, natomiast w przypadku muscymolu wystarczy już 10-15 mg.
Główny aktywny składnik muchomora czerwonego – muscymol nie jest metabolizowany przez organizm człowieka i w niezmienionej formie wydala się go z moczem. Dzięki tym właściwościom wśród syberyjskich plemion wykształcił się obyczaj picia moczu osoby odurzonej muchomorem, gdyż w ten sposób można było cieszyć się efektami działania grzyba wielokrotnie. O tym jak cenne były muchomory niech posłuży przykład handlu wymiennego między plemionami. Za sztukę muscarii czasami oddawano nawet 2-3 renifery! Bogatsi członkowie społeczności mogli więc pozwolić sobie na zbieranie sporych zapasów, a ich biedniejsi koledzy byli rzecz jasna faktem deficytu i ceną świętego grzyba niepocieszeni. Sytuacje podbramkowe zmuszają do wytężonego wysiłku umysłowego. Poza tym rdzenne kultury miały znacznie bardziej rozwinięty zmysł wnikliwej obserwacji. Doprowadziło to do zabawnej historii odkrycia specyficznych właściwości muscymolu.
Renifery to zwierzęta, które z upodobaniem piją ludzki mocz. Nasączając śnieg uryną można było łatwo przywołać renifera z pobliskiego pastwiska. Wszystko zaczęło się prawdopodobnie kiedy jakiś uważny obserwator dostrzegł, że renifer pijący mocz członka plemienia odurzonego grzybem, padł na ziemię w stanie delirycznym, po czym zapadł w głęboki sen. To podsunęło myśl, że skoro zwierzę zachowuje się podobnie, jak człowiek przyjmujący pewną dawkę grzyba, oznacza to, że w ludzkim moczu zostaje „magia” muchomora. Metodą plemiennego empiryzmu szybko potwierdzono te słuszne domysły. W ten oto sposób narodził się zwyczaj rytualnego picia moczu. Zdarzało się, że członkowie plemienia wyruszając w dalekie wędrówki zabierali ze sobą dawkę „zaczarowanego” moczu.
Uzdrawiająca moc muchomora
Istnieją liczne nawiązania szamanizmu syberyjskiego do południowoamerykańskich sztuk uzdrowicielskich. Szamani obu tych magicznych odłamów pierwotnej ścieżki mocy wprowadzają się w trans za pomocą narzędzi zewnętrznych w postaci instrumentów (bębenek) lub pęku liści. Szamanizm syberyjski posiadał swoje święte pieśni – icaros, które mogły zostać przetransformowane z rzeczywistości duchowej do fizyczności, a trans i muzyka w plemiennych rytach odgrywały bardzo ważną rolę.
Rytuały z wykorzystaniem muchomorów miały uzdrawiające właściwości, co jest relatywne do ceremonii przeprowadzanych w amazońskich lasach deszczowych. Jedną z flagowych historii opisujących leczniczą moc muscariimożna znaleźć w relacji polskiego zesłańca Józefa Kopcia, który w 1796 roku przebywał na Kamczatce. Mężczyzna zanotował w swoim pamiętniku, że kiedy poważnie zachorował odwiedził go prawosławny duchowny, którego zesłaniec nazwał „Ewangelistą” i zaproponował mu lekarstwo właśnie w postaci muchomorów. Po zjedzeniu większej dawki Józef Kopeć poczuł jak dopada go senność. Następnie pogrążył się w wizyjnym śnie, podczas którego podróżował po innych światach. Wydawało mu się, że został skierowany z powrotem na Ziemię i poczuł potrzebę spowiedzi przed obliczem duchownego. Obudził się i poprosił księdza o spełnienie jego prośby, z czego ten bardzo się ucieszył. Po spowiedzi znów zapadł w głęboki sen trwający 24 godziny – „Jest trudne, niemal niemożliwe opisać wizje jakie miałem podczas tego snu, poza tym są inne przyczyny które zniechęcają mnie do takiego opisu.
To co zauważyłem w tych wizjach i przez co przeszłem, to rzeczy których nigdy nie potrafiłbym sobie wyobrazić. Mogę jedynie wspomnieć, że od czasu moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa, wszystko dokładnie sobie przypomniałem począwszy od wieku pięciu czy sześciu lat. Wszystkie rzeczy i ludzi których wówczas znałem i z którymi wchodziłem w związki, wszystkie moje zabawy, zajęcia, czynności jedne następujące po drugich, dzień po dniu, rok po roku, jednym słowem miałem przed oczami obraz całej mojej przeszłości. Jeżeli chodzi o przyszłość różne obrazy przemykały jeden za drugim, nie absorbując więcej uwagi niż zwykłe sny. Mógłbym jedynie dodać. że jakby zainspirowany magnetyzmem dostrzegłem, że mój ewangelista trochę zbłądził i ostrzegłem go przed pogłębianiem jego błędów. Zauważyłem, że przyjął te ostrzeżenia niemal jak głos Objawienia”. Historia ta pokazuje, że poprzez transpersonalną retrospekcje i wizje można przemodelować, być może, toksyczne wzorce osobowe, a tym samym często źródło choroby.
https://www.youtube.com/watch?v=TZ1EQqldheI
Powyższy filmik pokazuje jednego ze współczesnych szamanów wykorzystującego w swojej praktyce muchomory. Ten pan nie przejmuje się potencjalną toksycznością kwasu ibotenowego i konsumuje muchomory jedynie na surowo i jak twierdzi właśnie takie spożywanie zapewnia najlepszą, spirytualną jakość surowca. Poza tym podobnie jak prastare plemiona twierdzi, że Bóg i muchomor czerwony jest tym samym (to jego fizyczna manifestacja na Ziemi). Akurat na filmiku wyżej szaman spożywa na surowo kapelusz muchomora sromotnikowego (Amanita phalloides). Dlaczego ten śmiertelny grzyb go nie zabił ? Przede wszystkim to szaman pracujący z muchomorami – nie jest więc amatorem psychodelicznych podróży, którego sromotnik faktycznie mógłby zabić. Kiedy szaman pracuje z jakąś rośliną, tworzy z nią specyficzną więź. Więź ta dotyczy szczególnie surowców, które zmieniają percepcję człowieka, gdyż pozwalają na spoglądanie w iluzję fizyczności z innej perspektywy, co zawsze wiąże się z pozyskaniem lekcji. Podejrzewam, że bohater filmu umocnił swoją więź z muchomorami na tyle, że jego ciało dezaktywuje fallotoksyny i amatotoksyny znajdujące się w A. phalloides.
Kapelusze muchomora, czyli materiał badawczy, suszący się przy rytualnym ognisku
Muchomory trzeba dobrze wysuszyć, choć niektórzy wolą je spożywać na surowo
Piękny kapelusz muscarii. Jego wygląd od tysiącleci przykuwał uwagę plemion.